kocio

napisał o Ulotna nadzieja

Bardzo sympatyczny film, choć nieskomplikowany. Zazdroszczę Amerykanom tego luzu i sympatii do życia, z jakim można ich czasem zobaczyć, a przecież ta historia jest raczej z gatunku "bolą zęby" - jednocześnie za prosta, za smutna i za słodka... Aktorzy dobrze poprowadzeni przez reżysera (run, Forest, run!) uroczo zagrali - oczywiście śliczna dziewczyna z sąsiedztwa Bullock zwłaszcza, ale pozostali też dobrze wyszli. Nawet nie takie naiwne, o dziwo (vide: monolog Justina o "American dream").